Zlot Pojazdów PRL w Sierakowicach 2011

Witam i dobry wieczór po długiej przerwie :) Lato za nami, a kto wie czy i nie również ostatni z pogodnych weekendów z naszymi klasykami. Klapki Kubota czas schować do szafy, samochody ustawić do garaży i zabrać się za zdjęcia wykonane podczas sezonu. Przed Wami część z nich!

Relację z moim skromnym udziałem ze Zlotu Pojazdów PRL w Sierakowicach telewizji Teletronik.tv mieliście okazję zobaczyć już wcześniej. To nic, że nieco pomylono moje nazwisko, śladem innych wielkich postaci występowałem pod różnymi pseudonimami, m.in. „Paweł Bartłomiej”, więc tym razem i tak poradzono sobie znacznie lepiej :)

Do rzeczy – oto jest zlot w Sierakowicach. Mam tak blisko, że nie mogło mnie nie być. Pogoda pozwoliła na sprawne dotarcie zarówno tych czterokołowych pojadów, jak i trzy- i dwukołowych. Wśród pojazdów była Warszawka w świetnym stanie, Polonez, 125p, 126p, Junaki, Romety, SHL i parę innych, np. Skoda Felicia. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie to nie do końca PRL, podobnie jak nowsze Maluchy, ale każdy w nich reprezentował klasykę albo też określić można byłoby go mianem „youngtimer’a”.

Każdy jeden reprezentował również prostą zasadę, iż samochód ma nas dowieźć z punktu A do punktu B, ale ich elementy z powodzeniem mógłby stanąć w muzeum. Posiadały detale, który zasługiwałby na co najmniej 45 min i jedną lekcję „Sztuki”. To byłaby Sztuka przez duże „S”. „A tymczasem borem lasem” (jak mawia mój kolega) każdy rodzic musi indywidualnie szkolić swoje pociechy, tłumacząc że klasyk jest w porządku a „plastik” nie, dziwiąc się jednocześnie dlaczego nasze ministerstwo traktuje te kluczowe dla nas sprawy po macoszemu i takie podstawowe wiadomości pomijane są na lekcjach ;)

Do rzeczy – po raz drugi. Jak oceniam zlot? Bardzo dobrze! Jak tylko będę mógł, będę zabierał na niego Malucha, 125p i mój ostatni nabytek – SHL i namawiał każdego do przyjazdu albo i uczestnictwa. Co mogło odstraszyć? Na jednym z for internetowych zlot określono jako „spalony” z racji ubiegłorocznego zniszczenia dwóch maluchów. Zdanie to podzielam, bo to nie Destruction Derby, a zlot miłośników starszych pojazdów. Nie powinno mieć miejsca również „rycie” w trawie, bo ani to żadna sztuka wywinąć tył na śliskiej trawie, ani też nie ogląda się tego dobrze. Wyjątkiem mógłby być 126p do KJS, ale to inna historia i wyjątek potwierdzający regułę.

Nie lubię kończyć mało pozytywnymi faktami, więc dla osłody raz jeszcze napiszę – zlot był bardzo dobry. Przyjechało dwa razy więcej samochodów niż rok wcześniej, pojawiły się motocykle. I ja w przyszłym roku się zjawię, mam nadzieję że część z Was też będzie. Z resztą nie może być inaczej, daliście słowo :)

Fot. Marcin i Bart, dzięki!